Wchodzisz do pokoju pełnego zapachu starych mebli. Zapach rozkładającego się drewna powoli w suchym pomieszczeniu jest śliczny, lecz zdradliwy. Co za pierwiastki chemiczne umieszczone w tym powietrzu. Łuczko nadmuchane pierzem pokryte kocykiem stoją w koncie. Stara szafa wyładowana jest ubraniami tylko na niedzielne okazje. Wszędzie kropi w termitowym mieście. Coraz głębsze coraz szersze już niedługo nic nie będzie. Srebrne lustro skorodowało tak ze już nic nie widać. Tylko po głębszym wpatrywaniu się pokazuje niewyraźne kształty. Podłoga skrzypi po każdym kroku. Wyniszczony kamień wylania się z za winkla z zardzewiałymi drzwiczkami niedającymi spać. Poustawiane prosto pieńki ocieplające sienie. Kapelusze zasłaniają wieszaki w przedpokoju. I niczym rzeźba wielkie drzwi frontowe, frezy poukładane w bukiet kwiatów. Wychodzisz z domu i ukazuje ci się pole, zielone pole. Żadna kropla nie wedrze się do środka słomiane słupki już się o to postarały. Oczom ukazał się stary pomnik ludzkiej nadziei w kraj na leprze życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz